„Synu nie kradnij! Jak coś Ci potrzeba tatuś przyniesie z zakładu.” Ten zabawny cytat zasłyszałem kiedyś w internecie, jednak muszę przyznać, że ma on dla mnie wyjątkowo dużą wartość. Nie da się ukryć, że w polskim społeczeństwie panuje w dużej mierze poczucie niesprawiedliwości społecznej. Słyszymy w zasadzie na każdym kroku „ten złodziej się na nas dorobił”. Zawsze słysząc tego typu określenia łapię się za głowę, myślę czy ten pracodawca ukradł coś pracownikowi? Co, kanapkę?
Niestety za lata socjalizmu i całą generację wychowanych w nim pasożytów płacimy dzisiaj problemami z pracownikami. Bardzo często panuje przeświadczenie, że każdy kto prowadzi działalność gospodarczą to złodziej, że mienie zakładowe jest wspólne a zarządzanie wydatkami służbowymi to w zasadzie tylko taki pic na wodę, byle tylko rozliczyć sobie jakiś prywatny obiad. W końcu każdy grosz ukradziony z zakładu to taki dodatek do pensji.
Pracowniku, szanuj swój zakład
Osoby, które, nazywajmy rzeczy po imieniu – okradają swoje zakłady pracy bardzo często mają szczytne idee, chodzi im o właściwszy podział dóbr wypracowanych, albo o przyszłość ich dzieci. Cóż, złodziejstwo można sobie tłumaczyć w dowolnej formie, nadal pozostaje zwykłym złodziejstwem.
W całym tym amoku osoby takie nie zauważają niestety, że jeżeli straci ich zakład pracy stracą również oni. Sprzęt, który ukradli zakład będzie musiał odkupić, zyski spadną a koszty nigdy nie maleją. Można sobie tłumaczyć, że duże, zachodnie korporacje mają wliczone w koszta drobne kradzieże. Pewnie nawet będzie to prawda, jednak czy jest to powód, by kraść?
Nie dbasz o firmę? Stracisz pracę
Nie chcę tutaj wchodzić w założenia komediowe w stylu: „Jeżeli uważasz, że można okradać firmę, bo ma to wliczone w koszty ja włamię Ci się do domu, bo się odpowiednio nie zabezpieczyłeś”. Doskonale wiadomo, że tego typu argumenty do nikogo dziś nie trafiają. Szkoda, może powinny, zapewne byłoby to bardzo pomocne.
Niestety, stopniowe okradanie firmy przez większą grupę pracowników niejednokrotnie już zakończyło się katastrofą i w efekcie upadkiem całej firmy. Później możemy tylko obserwować strajki, tych, którzy najchętniej jako pierwsi nie poczuwają się do odpowiedzialności.